Obraz utworzony przez teleskop musimy zarejestrować za pomocą odpowiedniego detektora. Jeszcze kilka lat temu w amatorskiej astrofotografii królowała tradycyjna klisza, przetworniki cyfrowe były zarezerwowane dla zawodowców. Problemem były wysokie ceny detektorów spowodowane skomplikowaną produkcją oraz stosunkowo niewielkim popytem. Ostatnio sytuacja nieco się zmieniła - rozwój technologii stosowanych w technice cyfrowej i upowszechnienie cyfrowych aparatów fotograficznych spowodowały znaczące obniżenie cen i całkowity odwrót od astrofotografii "analogowej". Oczywiście ten trend obowiązuje również w zwykłej fotografii dziennej, a to spowodowało zaprzestanie produkcji filmów fotograficznych przez większość producentów. Prawdę mówiąc nawet kilka lat wcześniej większość filmów nie nadawała się już do zastosowań astronomicznych. Pewne zmiany w technologii wytwarzania spowodowały, że stały się one "ślepe" na interesujące nas długości fal. Nie ma więc wyboru - nawet jeżeli ktoś jest wielkim tradycjonalistą w astrofotografii musi przestawić się na detektor cyfrowy. Z tych względów w dalszej części tego tekstu fotografią tradycyjną nie będę się zajmował.
Rejestracja sygnału to dopiero początek drogi. W fotografii "analogowej" należało wywołać film dobierając odpowiednie odczynniki i warunki procesu. W fotografii cyfrowej trzeba zrobić znacznie więcej. Sygnał należy poddać specyficznej obróbce, która nie przypomina niczego znanego z fotografii dziennej. Bez tego procesu nie uda się uzyskać dobrego zdjęcia. Jest to oczywiście temat - rzeka i nie da się wszystkiego wyjaśnić w kilku zdaniach, ale postaram się przedstawić absolutne podstawy (na razie bez wnikania w szczegóły) na końcu tego materiału.