Kilka słów o autorze
czyli jak do tego doszło
Mam na imię Grzegorz, mieszkam i pracuję w Zielonej Górze. Moja przygoda z astronomią zaczęła się gdzieś w okolicach drugiej lub trzeciej klasy szkoły podstawowej. Na początku było zainteresowanie astronautyką, które doprowadziło do "odkrycia" domowych zasobów literatury w postaci miesięcznika "Młody technik". W tamtych czasach czasopismo to stanowiło podstawowe źródło informacji o nowościach ze świata nauki i techniki - oczywiście było w nim również wiele informacji o lotach kosmicznych. Prawdopodobnie temu właśnie czasopismu zawdzięczam moją obecną fiksację. W każdym numerze znajdował się dział zatytułowany (jeżeli dobrze pamiętam) "Głowa do góry", który opisywał amatorskie obserwacje nieba. Jako osobnik zainteresowany astronautyką, początkowo z braku lepszej lektury (w końcu temat zbliżony), zacząłem czytać i wciągnęło mnie. Ostatecznie astronautyka została zepchnięta na margines, a jej miejsce zajęła astronomia.
Moje pierwsze obserwacje prowadzone były okiem nieuzbrojonym, a po jakimś czasie stałem się dumnym posiadaczem lornetki BPC 7x35. Własnym wysiłkiem i kawałkiem drutu przymocowałem ją do kawałka sosnowej deseczki, w której nawierciłem otwór umożliwiający przykręcenie całości do statywu. Statyw miał teleskopowe nogi z rurek o maksymalnej średnicy może 1.5cm (ta ostatnia miała pewnie 5mm) i rozkładał się od 30 do 130cm. Głowica była malutka, kulowa, a jej zacisk działał jeżeli miał ochotę. Całość była totalnie niestabilna i chwiała się na wszystkie strony, a niepewny zacisk głowicy powodował niekontrolowane opadanie lornetki w losowych kierunkach. To cud, że ten wynalazek nigdy nie się przewrócił, a lornetka nie skończyła na podłodze, ale jakoś się udawało (i to przez kilka lat). Obserwowałem przede wszystkim z balkonu i raczej latem (w końcu nikt normalny nie lata w nocy na pole ;)). Z tych czasów pamiętam głównie obserwacje naszego satelity oraz Jowisza z jego księżycami. Szczególnie zapadła mi w pamięć prawie brzegówka (zabrakło kilku minut kątowych) Księżyca (faza 70-80%) i Jowisza (który to mógł być rok?). Oczywiście obserwacja nie była zaplanowana i całkowicie przypadkowa. Pamiętam, że oglądałem Księżyc jeszcze przed zachodem Słońca i zauważyłem po jego prawej stronie małą, białą kropkę. Nie miałem pojęcia co to może być, ale po dwóch godzinach sprawa była jasna - Jowisz. W ten sposób zaliczyłem swoją pierwszą obserwację planety w dzień (musiało minąć wiele lat zanim to powtórzyłem) i prawie zakrycie Jowisza przez Księżyc (do 14.lipca 2014roku nie widziałem tych dwóch obiektów bliżej siebie).
W początkach szkoły średniej dostałem w prezencie teleskop. Był to Tał Alkor o średnicy zwierciadła 65mm i powiększeniach 33, 88 i 133 razy. Dzięki niemu odkrywałem znane obiekty na nowo (pasy na Jowiszu, kratery na Księżycu) i poznałem kilka nowych - Saturn, Mars, jaśniejsze M-ki, plamy na Słońcu. W tym czasie wykonałem również pierwsze astro-fotki. "Astrokamerą" był średnioformatowy Lomo (dokładniej Lubitiel 166B) z błoną ORWO 400ASA. Pierwsze zdjęcia to oczywiście łuki gwiazd, ale po jakimś czasie zdobyłem pierścień, za pomocą którego mogłem połączyć aparat z teleskopem i fotografować w projekcji okularowej. Powstały w ten sposób moje pierwsze zdjęcia Słońca i Księżyca.
Studia i kilka lat po ich zakończeniu to przerwa w czynnym uprawianiu astronomii (brak czasu i inne priorytety). Na szczęście (lub niestety - zależy o punktu widzenia) w 1999 roku w pobliżu Polski przechodził pas widoczności całkowitego zaćmienia Słońca. Odkurzyłem starego Alkora, zapakowałem Zenita i zainicjowałem rodzinną wyprawę pod hasłem poznawania uroków naszych południowych sąsiadów (Czechy, Węgry i Słowacja). Oczywiście plan wyjazdu z góry zakładał dotarcie 11 sierpnia w okolice Balatonu i obserwacje zaćmienia. Wyprawa zakończyła się pełnym powodzeniem, zaćmienie (jak każde) było niesamowite, a ja przypomniałem sobie o astronomii. Od tego czasu choroba ma się dobrze i postępuje. Kupiłem i sprzedałem trochę sprzętu, ukierunkowałem się na astrofotografię i staram się wykorzystywać nieliczne niestety pogodne i bezksiężycowe noce. Z wynikami moich zmagań możesz zapoznać się przeglądając Galerię.
Na astronomii świat się oczywiście nie kończy. Nie udało mi się zarazić mojej żony i nie jest chętna do przesiadywania przez całe noce przy teleskopie (na szczęście jest wyrozumiała i akceptuje moje dziwactwo), ale poza tym mamy wiele wspólnych zainteresowań. Lubimy przyrodę, do czasu do czasu chodzimy po górach, zdarzają nam się wypady z namiotem nad jezioro, zdarzyło się również kilka spływów kajakowych. Parę lat temu zdecydowaliśmy się na zrobienie kursu nurkowego i w czasie wakacji poświęcamy kilka tygodni na penetrowanie niekoniecznie polskich głębin. Jeżeli masz ochotę przyjrzeć się naszym "dokonaniom" w tej dziedzinie zapraszam na stronę underwater.afterdusk.pl poświęconą naszemu wspólnemu hobby.
kontakt
usuń SKASUJ_TO